Mirosław Szołtysek Dzieci – Zmarły został pochowany 17 września w kościele św. Jadwigi w Rybniku. Paula Szotysk. Udostępniamy list napisany przez rodziców młodej kobiety, która zmarła w Rybniku, w którym wyrażają wdzięczność wszystkim, którzy okazali im wsparcie w potrzebie. Paulina Szotysek pragnie podziękować wszystkim, którzy modlili się za nią, pomagali i wspierali jej fundusz medyczny.
Ci, którzy płakali z powodu jej odejścia, lamentowali na jej pogrzebie i nadal opłakują jej nieobecność… Jeśli śmierć Pauliny czegoś Cię nauczyła, to mam nadzieję, że skierowała Cię w stronę bardziej pokojowego i sprawiedliwego świata. Piknik z dzieciakami Szotysk: Magdą i Markiem”. Paulina Szotysek, córka śląskiego regionalnego pisarza, wydawcy i publicysty Marka Szotyska i jego żony Magdy, od ponad roku choruje na białaczkę.
Wielu na Śląsku poruszyła ta tragedia i przekazali darowiznę na rzecz Fundacji Iskierka, aby dziewczynka mogła otrzymać pomoc medyczną. Radio eM oraz obsada i ekipa “Go Niedzielnego” przesyłają wyrazy współczucia rodzinie Pauliny. Część aktorów odchodzi, część debiutuje, a Szotysek wciąż jest. Powód: pozostaje ten sam. Jego publiczność nie pochodzi wyłącznie ze Śląska, ale nie zmienił poglądów ani kręgu zainteresowań. Można ją zobaczyć dosłownie wszędzie.
Mirek Szotysek, jeden z najbardziej znanych śląskich artystów, mówi, że nie byłby w tym miejscu, w którym jest dzisiaj, gdyby nie pamiętał o swoich korzeniach podczas trzydziestu lat na scenie. Jest gościem, który wydaje się zawsze spieszyć na koncert, promocję lub spotkanie biznesowe. Jest gorącym zwolennikiem śląskiego dziedzictwa i obyczajów. W sobotę obchodził 30 lat jako artysta i 20 lat jako członek Wesoe Trio.
Chorzowskie Centrum Kultury gościło Mirka Szotyskiego i jego przyjaciół na koncercie charytatywnym. Na scenie dołączyli do niego Edward Simoni, Jacek Silski, Andrzej Skanik i Darek Band. Oczywiście impreza cieszyła się dużym zainteresowaniem, a bilety szybko się rozeszły. Na scenie nie ma miejsca na fałsz i spontaniczność. Na początku każdej rozmowy zawsze podaję swój kraj pochodzenia.
Wokalista śmieje się: „Mam nawet swoje żartobliwe hasło: Mały Mirek od wielkich Hajduków”, nawiązujące do rodzinnego Chorzowa-Batorego. Nie ukrywał, że wywodzi się ze skromnych śląskich korzeni. Jak dotąd nie było ani jednego przecieku. Śląsk zawsze był budowany na silnym fundamencie szacunku, miłości i rodziny. Wszyscy mamy unikalne umiejętności i zdolności.
Podczas gdy inni zatapiali łopaty w ziemi, ja pracowałem nad rozwinięciem mojego daru, zamiast go ukrywać. Szotysek twierdzi, że do dziś zwiększa tę liczbę. Wyjaśnia, dlaczego zrozumienie tradycji zajmuje więcej niż jeden dzień. Nigdy nie opuściła naszego miejsca zamieszkania. Powszechnie wiadomo, że proces przekazywania z pokolenia na pokolenie różni się w zależności od czynników, takich jak zmiany kulturowe, demograficzne i struktura rodzinna. Dotyczyło to jednak tylko niektórych obszarów.
Jednak ważne jest, aby mężczyzna mógł mówić o swoim miejscu urodzenia, bez względu na to, skąd pochodzi. Nie można znaleźć bardziej bezcennego przedmiotu niż ten. Gdybyśmy nie mieli tradycji, chyba czułbym się zagubiony. Ponieważ mój tata zawsze pracował, moja mama stała się głównym źródłem mojej edukacji. Byliśmy pięcioosobową rodziną, więc nie zawsze wszystko szło gładko.
Pierwszą rzeczą, której się uczymy, jest wartość rodziny i znaczenie ciężkiej pracy. Dzięki temu możemy dzielić się naszymi zasobami między sobą. Parafrazując Mirka Szotyska, nie tylko w domu. Chodzenie do kościoła a praca w hucie to dwie różne rzeczy. To było zwycięstwo sceny. Kariera w metalurgii była przed Mirkiem Szotyskiem, zanim jeszcze zdecydował się na życie muzyczne.
Niestety nie byłam z niego do końca zadowolona. Około roku 2000 w końcu sięgnąłem mentalnie dna i poddałem się. Kiedy nie było pracy, musiałem podjąć decyzję, która była obarczona niebezpieczeństwem. Twierdzi jednak, że od dziecka miał sny sceniczne. Gitary i akordeony były na Śląsku popularnymi instrumentami urodzinowymi. W ten sposób też zostałam wychowana.
W wieku dziesięciu lat zacząłem dzielić się swoim głosem w uwielbieniu poprzez śpiewanie. Nie żałuję, jak dobrze się przy tym bawiłem. Spędziłem wtedy 26 lat w roli lektora-kantora. Od tego wszystko się zaczęło. Artysta wspomina, jak dzięki przyjaźni z ks. Jerzym Szymikiem udało mu się w latach 80. zorganizować wiele spektakli. Zespół Duo Trapery przyniósł mu rozgłos; ich piosenka „Bolu I Bogu” pojawiła się w „Telefoniadzie”, popularnym programie Telewizji Katowickiej.
Telewizja TVS pojawiła się znikąd i natychmiast połączyła ten obszar z resztą globu. Przeszedł mnie dreszcz na myśl o naszym przyjęciu po opuszczeniu Śląska. Naprawdę chcą, żebyśmy przyjechali, ponieważ wielokrotnie sprawdzałem dokumenty, aby upewnić się, że nikt się nie pomylił. Czego tak naprawdę pragnęli. Ponadto tysiące osóbprzed sceną ustawiali się nie tylko ci powyżej 50 roku życia.
Szotysek twierdzi, że na jego koncertach jest dużo ludzi po dwudziestce i trzydziestce. Opowiada o przedstawieniu, na którym była w Dbicy pod Rzeszowem. Kiedyś w ramach trzydniowego pikniku wybraliśmy się tam na koncert. Mówiąc prościej, byliśmy aktem zamykającym. Kamienie na scenie od razu przykuły moją uwagę. Zapytałem o cel obecności organizatorów. „Właśnie grał tu zespół rockowy i im się to nie podobało”, brzmiała zwięzła odpowiedź, którą otrzymałem.