Bożena Szołtysek Biografia – Nie wiem. I to nie jest przykrywka, żeby nie chcieć o tym rozmawiać. Czasami zastanawiam się skąd to się bierze. Aby napisać coś o naszej codzienności, rzeczywistości, tekst musi być napisany w „prawdziwym życiu”, żeby nikt nie powiedział „co on tam śpiewa”, jeśli tak nie jest. Jeśli chodzi o pisanie tekstów, jeśli o mnie chodzi.
Czasami napiszę cztery teksty w ciągu godziny, a potem zastanawiam się, co napisałem. Okazało się, że dobrze napisałem. Czasem zastanawiam się, skąd się biorą moje słowa, skąd się wzięło, że piszę teksty. Podam trochę głupi przykład – jak ktoś chce posprzątać czyjeś mieszkanie to Szołtysk nie byłby w stanie tego zrobić. Szołtysek woli sam je wyczyścić i wtedy wie, że będzie dobrze.
Ze względu na to, że w tej pracy jest dużo wyjazdów. W przypadku osób pracujących w różnych branżach – mąż wyjeżdża, kobieta zostaje w domu… I razem wyjeżdżamy, razem pracujemy, wszystko robimy razem. To dla nas wielka ulga. Ale z drugiej strony teraz nie jest tak łatwo – bo mamy półtoraroczną córeczkę.
Chodzimy z nią na koncerty, jest z nami wszędzie. Jedziemy np. do Bydgoszczy, przygotowujemy się do koncertu i wtedy pojawia się dylemat – kto się nią zaopiekuje. Ale najfajniejsze jest to, że jeśli chcemy się gdzieś zatrzymać i przespać w danym momencie, zatrzymujemy się i śpimy, jeśli zdecydujemy, że od razu jedziemy do domu, wszyscy też wracamy,
wszyscy jesteśmy jednakowo zmęczeni. Wszyscy wracamy do domu, wszyscy kładziemy się spać, a rano rozmawiamy o tym, jak było. Mamy pracę, którą kochamy i szanujemy. Możemy rozmawiać o jednym przez cały dzień i się nie nudzić. Nie ma też z tego powodu niepotrzebnych kłótni. Po prostu mamy fajną, zabawną pracę. Jak się nie cieszyć. Jestem bardzo zadowolony.
Dziękuję Ci. Przeważnie aranżacje robiłem sam, chociaż teraz mam Dziewczyny – powiedziałem, że to już koniec i wszystko robimy razem. Są piosenki, które mnie inspirują i sam je tworzę. Chociaż teraz z Julką jest ciężko – jak włączam muzykę i zaczynam tańczyć to Julkę mam pod stopami, bo wszystko chce ze mną robić.
Kiedy ostatnio przygotowałem aranżację do jednej piosenki i wysłałem nagranie do Dziewczyny, powiedzieli, że nie wiedzą na co patrzeć – ja czy Julka w tle. Przeważnie teraz spotykamy się razem i razem się przygotowujemy, razem się uczymy. Nie ma już sytuacji, że najpierw wpadam na pomysły, a potem muszę uczyć dziewczyny – wtedy były problemy, że komuś coś się nie podobało.
Teraz uczymy się razem. „Dyscyplina jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Wręcz przeciwnie, mobilizuje do zdobycia najwyższego szczytu popularności”. To motto, którym od lat kieruje się w życiu zawodowym Mirosław Szołtysek – jeden z najpopularniejszych śląskich śpiewaków. Jego występy przyciągają tysiące widzów.
Powód tego sukcesu wydaje się banalnie prosty: jeśli chcesz być na szczycie, nie możesz odciąć się od korzeni, wręcz przeciwnie – powinieneś pochwalić się swoją znajomością. Również poza Śląskiem. W przypadku Mirka Szołtyska działa to bez zarzutu. Takich wyraźnych przykładów jest wiele – mówi Szołtysek.
– Jak inaczej wytłumaczyć zainteresowanie muzyką śląską w Dębicy, czyli w okolicach Rzeszowa? Kiedyś przyjechaliśmy tam na koncert w ramach trzydniowego pikniku. Mieliśmy grać jako ostatnia drużyna. Moją uwagę od razu przykuły leżące na scenie kamienie. Zapytałem organizatorów, dlaczego tam byli.
Właśnie grał tu zespół rockowy i im się to nie podobało – dostałem krótką odpowiedź. Myślałem, że jeśli zespół rockowy nie zdobędzie uznania, to na pewno nas zabije. Piętnaście minut przed wydarzeniem pod sceną zatrzymały się dwie karetki pogotowia, dwa radiowozy i wóz strażacki. Wszyscy czekali, co się stanie.
Tymczasem… wystarczyła chwila, abyśmy zgromadzili pełną widownię. Bawiło się około 5000 osób. Mirek Szołtysek to osoba, która urodziła się na scenie. Przynajmniej tak się wydaje. Jest gościem w domu, wciąż pędzi na koncerty, promocje czy spotkania. Jest wielkim orędownikiem śląskiej kultury i tradycji.
Popularność przyniosła mu współpraca z zespołem Duo Trapery, ale swój szczyt osiągnął w 2000 roku, kiedy rozpoczął autorski projekt Mirosław Szołtysek i Wesołe Trio. Atrakcyjna wizualnie opaska nie mogła pozostać niezauważona. Sześć solowych albumów sprzedało się jak ciepłe bułeczki. Optymistyczna, taneczna z mocnym akcentem śląskiej muzyki biesiadnej.
Jak podkreśla sam wokalista – tego potrzebowali słuchacze. Muzyka napisana z myślą o rodzinie, pracy i zabawie. Zapotrzebowanie na taką muzykę było zawsze. Ale na pewno nie towarzyszył temu tak zwany szum medialny. Prawdziwym wyznacznikiem rzeczywistej popularności była liczba osób, które przychodziły na koncerty śląskich wykonawców.
Śpiew w gwarze śląskiej, co należy podkreślić. Czekaliśmy na moment, kiedy ktoś przyjrzy się temu zjawisku i znajdzie w nim zjawisko – mówi Mirek Szołtysek. Radia Piekary, które dla teOd lat koncentruje się na Śląsku i promowaniu muzyki regionalnej, zainteresował się nim najszybciej. Twórczość Szołtyska jest prezentowana w tej rozgłośni od początku jej istnienia.
Był moment, kiedy moje piosenki były grane prawie bez umiaru. Każda nowa piosenka miała swoją premierę. Z drugiej strony od trzech lat współpracuję z Telewizją Katowice, gdzie prowadzę „Śląski koncert życzeń”.