Mirek Szołtysek Pierwsza Żona Dzieci – Wielokrotnie przeglądałem umowy, czy ktoś się nie pomylił i koniecznie chce, żebyśmy przyjechali – wspomina Mirek Szołtysek, jeden z najpopularniejszych wykonawców śląskiej sceny. Muzyk niedawno wielkim koncertem charytatywnym uczcił swoje 30-lecie muzycznej kariery. Noc w Spodku była fantastyczna. Po długiej walce z chorobą odszedł w styczniu ukochany muzyk Józef Polok.
Jedna z największych gwiazd śląskiej sceny, Mirek Szotysek, wspomina sukces ubiegłorocznej Śląskiej Gali Biesiadnej, zauważając, że liczna publiczność po raz kolejny pokazała, jak popularna i żywotna jest ta muzyka. Piosenki takie jak „Memory of Józku”, „Dej sie kiss” czy „Romantyczno noc” przyniosły muzykowi sławę w całej Polsce, nie tylko na Śląsku. Od 30 lat tworzy muzykę na Śląsku, dla Ślązaków io Śląsku.
Zdaniem Mirka Szotyska, zarówno muzycy, jak i słuchacze obecni na wydarzeniu sprawią, że będzie ono wyjątkowe. – Zatrzymam się teraz przy wykonawcach. Nie jest ich tak wielu, ale najbliższych przyjaciół wybrałem spośród prawdziwych wykonawców, którzy gościli na scenach Śląska, Polski i nie tylko. A jeśli chodzi o ich zdolności, cóż, oceń to ty. Jest absolutną legendą wśród śląskich melomanów.
W tym roku w niedzielę 18 maja w Spodku po raz kolejny odbędzie się Śląska Gala Biesiadna, a potencjał na pobicie rekordu frekwencji jest ogromny. A Mirek Szotysek z myślą o swoim koledze wykonawcy i kumplu pracuje nad wyjątkowym utworem na kolejną Śląską Galę Biesiadną. Będzie to pierwszy raz, kiedy ta praca zostanie wykonana. Poświęciłem temu wiele uwagi.
Uhonorowanie Józka jest moją głęboką emocjonalną koniecznością. Jak w zeszłym roku opisywał muzykę śląską, zrobił to bardzo wymownie; to było zjawisko, które pięknie opisał. I nie miał pojęcia, że opisuje swoją własną sytuację. Naprawdę odczuwamy jego brak. Modlę się, aby każdy, kto usłyszy tę pieśń napisaną na jego cześć, odczuł wpływ swojego życia. Bardzo poruszająca, liryczna, płynąca z głębi serca.
Będzie na mojej następnej płycie, która ma ukazać się jesienią – dodaje Szotysek. Jak zwykle na Gali wystąpią znani muzycy i zespoły, ale tegoroczna impreza będzie miała również specjalną niespodziankę, która zachwyci każdego miłośnika tradycyjnych niemieckich potraw. Stefanie Hertel i Stefan Mross wspólnie wystąpią w Spodku. Część aktorów odchodzi, część debiutuje, a Szotysek wciąż jest.
Dzieje się tak, ponieważ pozostaje stały. Utrzymuje te same poglądy i sferę zainteresowań, jest równie szczery w stosunku do swojej międzynarodowej, nieśląskiej publiczności. Wydaje się, że nie ma miejsca, gdzie jej nie ma. Mirek Szotysek, jeden z najbardziej znanych śląskich wykonawców, twierdzi, że nie byłby w tym miejscu, w którym jest dzisiaj, gdyby w ciągu trzydziestu lat na scenie nie pamiętał o swoich korzeniach.
Jest gościem, który jest w ciągłym ruchu na pokazach, promocjach i spotkaniach biznesowych. Zdecydowany zwolennik śląskich obyczajów i wartości. W sobotę obchodził 30 lat jako siła twórcza i 20 lat jako członek Wesoe Trio. Chorzowskie Centrum Kultury gościło Mirka Szotyskiego i jego przyjaciół na koncercie charytatywnym. Na scenie dołączyli do niego Edward Simoni, Jacek Silski, Andrzej Skaniec i Darek Band.
Beneficjent, jak można było się spodziewać, przyciągnął spory tłum, a bilety szybko się wyprzedały. Nic, co widzisz, nie jest fałszywym ani improwizowanym momentem na scenie. Za każdym razem, gdy mnie o to pytają, nigdy nie omieszkam ujawnić mojego kraju pochodzenia. Śpiewak dodaje: „Mały Mirek od wspaniałych Hajduków”, nawiązując do rodzinnego Chorzowa-Batorego.
Dał do zrozumienia, że wywodzi się ze skromnych śląskich korzeni i robi to z dumą. Nigdy nie mieliśmy przecieku. Najsilniejszymi filarami Śląska zawsze były szacunek, miłość i rodzina. Wszyscy jesteśmy wyjątkowo utalentowani na swój sposób. Podczas gdy inni zatapiali łopaty w ziemi, ja pracowałem nad rozwinięciem mojego daru, zamiast go ukrywać. I do dziś ją zwiększam – chwali się Szotysek.
Wyjaśnia, dlaczego zrozumienie tradycji zajmuje więcej niż jeden dzień. Nasz dom nigdy nie był bez niej. Powszechnie wiadomo, że proces przekazywania z pokolenia na pokolenie różni się w zależności od czynników, takich jak zmiany kulturowe, demograficzne i struktura rodzinna. Ale ważne jest, aby każdy mężczyzna, bez względu na to, gdzie się urodził, mógł mówić o swoim pochodzeniu.
Większej nagrody nie można było znaleźć. Gdybyśmy nie mieli tradycji, chyba bym zwariował. Podczas gdy mój ojciec zawsze pracował, moja matka była tą, która głównie mnie kształciła. Mieliśmy dużą pięcioosobową rodzinę, więc nie było to proste. Pierwszą rzeczą, której się uczymy, jest wartość rodziny i znaczenie ciężkiej pracy. Dzięki temu możemy dzielić się naszymi zasobami między sobą.
Mirek Szotysek zapewnia, że nie dotyczy to tylko jego własnej rodziny. Spędziłem 20 lat harując w stalowni, bo cóż, trzeba jeść. Jednak nie byłem z niej do końca zadowolony. Kiedy nadszedł rok 2000, w końcu miałem dość i powiedziałem, że to koniec. Ponieważ nie było wolnych miejsc pracy, musiałem podjąć trudną decyzję. Twierdzi jednak, że od dziecka miał sny sceniczne.
Instrumenty takie jak gitary i akordeony były powszechne na przyjęciach urodzinowych na Śląsku. Pierwszy raz śpiewałam na nabożeństwie, kiedy miałam dziesięć lat. Nie żałuję, jak dobrze się przy tym bawiłem. Spędziłem wtedy 26 lat w roli lektora-kantora. Od tego wszystko się zaczęło. Artysta wspomina, jak dzięki przyjaźni z ks. Jerzym Szymikiem udało mu się w latach 80. zorganizować wiele spektakli.